– Jaką?
– Kupiony u pośrednika półautomatyczny pistolet kalibru 5,6 milimetra. – Pistolet może czasami zawadzać. Uzbrojenie należy dobierać stosownie do sytuacji. – I zadania. – Nie mam dziś żadnego. – Kondor rozłożył ręce. – Tom wspominał panu, że chodzi mi o informacje, prawda? – Mam być pańskim nowym bohaterem? – Właśnie. Skręcili między budynki znajdujące się za barem. – To czarny charakter? – Ani taki, ani taki, ale powiedzmy, że bardziej antybohater. Toma być pierwsza książka z nowej serii. Kondor uśmiechnął się pod nosem. – Przynajmniej nie załatwią mnie od razu, co? Luke skinął głową. – Nie, nawet szukam panu jakiejś dziewczyny. – Fajowo. Proszę mi tylko powiedzieć, jakie informacje pana interesują? – Żadne konkrety – zastrzegł od razu. – Chodzi mi o to, żeby poznać psychikę człowieka, który decyduje się na taką robotę. Zrozumieć jego motywy. Chciałbym na przykład wiedzieć, jak traktuje pan swój zawód. Co panem kieruje. Interesowałoby mnie też to, jak wygląda pański dzień, jak planuje pan swoją pracę, no i jak się pan czuje po wykonaniu zadania. – To dużo – mruknął Kondor, spoglądając na ciemne niebo. – Tak, ale kupię każdy towar, wszystko, co tylko zechce pan powiedzieć. I oczywiście zastrzegę, że wszystkie postaci i zdarzenia w książce są fikcyjne. Kondor zatrzymał się przed barem, zrobili bowiem kółko i dotarli do tego samego miejsca. – Dobrze, zastanowię się – powiedział. – Skontaktuję się z panem. – Kiedy? – Gdy podejmę decyzję. Luke chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Kondor nagle zniknął. Niczym duch wtopił się w ciemności. CZĘŚĆ CZWARTA JOHN ROZDZIAŁ SZÓSTY Park Narodowy Yosemite, stan Kalifornia, styczeń 1999 John siedział na wystającej skale, trzydzieści metrów nad rzeką Merced przepływającą przez Park Narodowy Yosemite. Odetchnął głęboko, z przyjemnością wciągając do płuc rześkie górskie powietrze. Podziwiał piękno tego miejsca, jego surowość i siłę oddziaływania, podziwiał rzekę, sekwoje, strzeliste sosny i lazur nieba. To właśnie było prawdziwe życie. Stworzone przez siły nieskończenie potężniejsze od ludzkich. Pochylił się i wziął do ręki kilka skalnych odłamków. Gładkie, kolorowe kamienie były ciepłe i mieniły się różnymi barwami. Żaden człowiek nie mógłby ich stworzyć. Ludzie woleli niszczyć. Oczywiście lubili też chwalić się swoimi wytworami, co nie zmieniało faktu, że historia ludzkości składała się z serii wojen i mordów. Największym osiągnięciem człowieka było ciągłe doskonalenie narzędzi zbrodni aż po bombę atomową. John tylko potrząsnął głową. W tych skałach było więcej mocy niż w