dziesiątków lat.
- Za mało czasu - narzekała Lizzie pod koniec pierwszego z trzech dni przeznaczonych na zdjęcia. - Nie wiem, jak się z tym wszystkim wyrobimy. - Nie zaczynaj znów panikować - prosiła Susan, nalewając jej koniak z butelki wspaniałomyślnie dostarczonej przez Ardena. - Wiesz, że sobie poradzisz. - Przecież, jak dotąd, zdążyłyśmy tylko rzucić okiem na targi i wyposażyć kuchnię. - Co oznacza, że gdy nas dobrze przycisną, jutro uda się nakręcić wszystko za pierwszym podejściem. - Może gdyby, uchowaj Boże, kręcili to wszystko na żywo. Ale jeśli miałoby to wyglądać tak jak dzisiaj, mielenie każdego ziarenka pieprzu urosłoby do megaprodukcji. Susan roześmiała się, bo wczesnym rankiem na place du marche widziała, jak Wilson, próbując zdobyć fory za pomocą małego wozu transmisyjnego, uparł się, by Lizzie kupowała pięć razy tę samą brzoskwinię, zanim uzyskał zadowalający wynik. - Pomyśl o tym w ten sposób, Lizzie. Kiedy przychodzi do pisania dziennika, wszystko, co w danym dniu źle poszło, wydaje się znacznie zabawniejsze od tego, co szło jak z płatka. - Nie wiem, czy Richard będzie taki szczęśliwy, jeśli całe to przedsięwzięcie okaże się katastrofą. - Lizzie już usłyszała parę cierpkich słów od Ardena na temat marnowania dziennego światła i budżetu. - Coś tam może się nie udać, ale na pewno nie wszystko - przekonywała ją Susan. - Wypij ten koniak. - Oto lekarstwo Susan Blake na wszystkie smutki: alkohol. Dom, w którym ich zakwaterowano, w normalnych warunkach można by uznać za przestronny, ale przy sporej liczbie kręcących się po nim ludzi i porozwlekanego wszędzie sprzętu, z reflektorami włącznie, wkrótce stał się wręcz klaustrofobiczny. I chociaż na planie zewnętrznym, gdzie Lizzie miała do odegrania rolę wirtualnej turystki, czuła się znakomicie rozluźniona, gdy przychodziło do kręcenia kuchennej krzątaniny w dużym studio, jej nerwy napinały się natychmiast do granic wytrzymałości. - Fernand Point uważał, że te gwiazdki odnoszą się zarówno do kuchni, jak stołu. Odwróciwszy się od niewzruszonego oka kamery, spojrzała na wielkiego, oskubanego i w tej chwili przegrzanego już kurczaka oraz dwa kosze jarzyn ustawione przed nią na kamiennym blacie. - Jeśli składniki odpowiadały jego wymaganiom, to znaczy były najwyższej jakości i świeżości, odczuwał jako przestępstwo wykorzystywanie sztuki