znowu zacznie samodzielnie stanowic o swoim ¿yciu -
sprawdzi sama, do czego jest zdolna Marla Cahill. A Nick? Chcesz dowiedziec sie wiecej o swoim zwiazku z Nickiem? - Na pewno - stwierdziła, poprawiajac poduszke. Nie zazna spokoju, dopóki nie pozna prawdy. Siegajac do wyłacznika lampy, Marla jeszcze raz rozejrzała sie po pokoju. Du¿y, elegancki, ale ciagle jeszcze obcy, nie pasował do niej. Czuła sie w nim jak nastolatka wkładajaca piekna, droga suknie o dwa numery za du¿a i nale¿aca do kogos innego... Obraz, który nagle stanał jej przed oczami, był wyrazny. Jasny. Realny. To nie było tylko zgrabne porównanie. Ona naprawde mierzyła kiedys balowa suknie, która nie nale¿ała do niej... Ale... jak to mo¿liwe? Wszyscy zgodnie twierdza, ¿e dorastała w luksusie, otoczona zbytkiem, jako jedyna córka bardzo bogatego człowieka, traktowana jak ksie¿niczka... na pewno nigdy nie nosiła sukienek po kims... na pewno... a jednak ta suknia, z miekkiej, błekitnej materii, cała naszywana cekinami, tkwiła głeboko w jej pamieci. Pamietała, jak gładziła spódnice, czujac pod palcami gładki materiał, wiedzac, ¿e ta cudowna suknia nale¿y do innej dziewczyny... której nie lubiła... Kiedy? Gdzie? ¯oładek znowu ja rozbolał. Czy to naprawde jej wspomnienie, czy te¿ fragment któregos ze snów, jakie ostatnio miewa? Zawołaj Nicka, podpowiadał jej wewnetrzny głos. Aleksa nie ma w domu, a ty musisz sie komus z tego zwierzyc. Ale Nick... och, nie, Bo¿e, nie... nie powinna... 218 Zanikneła oczy i spróbowała sie skoncentrowac. Tak, miała wtedy jakies czternascie lat, była niewiele starsza od Cissy. - A czy ona nie bedzie miała nic przeciw temu? - pytała matki. - Nie bedzie zła, ¿e wło¿yłam jej sukienke? W drugim pokoju rozległ sie niski, gardłowy smiech... Kuchnia pachniała tłuszczem i dymem papierosowym. - Ma ich tyle, ¿e nie bedzie jej brakowac tej jednej. - Mama - szepneła teraz Marla, czujac jak oblewa ja zimny pot. Rozmawiała ze swoja matka. W górze leniwie obracał sie wentylator, a na szybie przymknietego okna brzeczała mucha. Ale co robiłaby Victoria Amhurst w tej obskurnej sypialni z po¿ółkłymi firanami, wystrzepionym dywanem i zakurzonymi ¿aluzjami? Gdzie wtedy były? Dlaczego ma wra¿enie, ¿e w domu? Marla wstrzymała oddech, zaciskajac palce na kołdrze i le¿ac na łó¿ku - na tym kuriozalnie wielkim ło¿u z palisandru - i starała sie przywołac twarz matki. Widziała zdjecia w albumach, ale nie pamietała matki zupełnie. Dlaczego, na Boga, matka na pierwszy bal miałaby dawac Marli suknie po kims? U¿ywana suknie? Chyba ¿e ona wcale nie jest Marla Cahill. Nie jest ¿ona Alexandra Cahilla. I nie jest córka Victorii Amhurst. Czy to mo¿liwe? Dotkneła twarzy, powiodła palcami po znikajacych ju¿ bliznach. Dlaczego wszyscy mieliby sie upierac, ¿e ona jest kims, kim nie jest? A ten wypadek i