opanowaniem.
Victoria zamknęła oczy, a po chwili uchyliła jedną powiekę. - Twoja babka i brat. Sinclair zamrugał. - Chyba tracę słuch. Zaprosiłaś na kolację moją rodzinę, nie informując mnie o tym ani nie prosząc o zgodę? - Tak. I uważam, że dobrze zrobiłam. Szkoda, że nie widziałeś dzisiaj twarzy Augusty, kiedy zrozumiała, że ty... - Nie jestem takim nicponiem, za jakiego mnie uważała? Wolę, żeby była mną rozczarowana niż martwa. - Chwycił jeden z butów walających się po podłodze i cisnął go przez pokój. - Do diabła! - Więc nie schodź na dół - odparowała jego żona i pomaszerowała do oranżerii. Jedli właśnie gulasz, gdy drzwi jadalni się otworzyły. Choć Victoria przez cały czas miała nadzieję, że Sinclair jednak przyjdzie, była mimo wszystko zaskoczona, kiedy rzeczywiście stanął w progu. Uznała, że to dobry znak. Postanowiła bowiem uratować męża przed nim samym, zburzyć mur, który wokół siebie zbudował, żeby chronić rodzinę przed nieznanym zabójcą Thomasa Graftona. Rozkoszne popołudniowe sam na sam tylko zwiększyło jej determinację. - Dobry wieczór. Sinclair podszedł do babci i cmoknął ją w policzek. Augusta podniosła rękę do jego twarzy, ale szybko się wyprostował, uciekając przed pieszczotliwym gestem. - Ty też chcesz całusa, Kit? - zapytał. Brat uśmiechnął się szeroko. - Wystarczy uścisk dłoni. Przywitawszy się z gośćmi, pan domu zajął miejsce u szczytu stołu, naprzeciwko Victorii. - Widzę, że zatrzymałeś większość starego personelu - zauważyła lady Drewsbury, zerkając na Milo. - Tak. Znają ten dom lepiej niż ja. - Jutro są wyścigi lodzi na Tamizie - oznajmił Christopher. - Postawiłem dwadzieścia funtów na Dasha, bo zwerbował do załogi tego Greka Stephano. Przyjdziesz? - Nie miałem tego w planach. - Spojrzenie, które posłał żonie, wyraźnie mówiło, że jedna kolacja nie pojedna go z rodziną. - Szkoda - bąknął chłopak, wyraźnie rozczarowany. - Ale właściwie nie widzę powodu, żeby się tam nie wybrać - ciągnął gładko Sinclair. - Poznam najnowsze oksfordzkie plotki. Kit się rozpromienił. - Doskonale! Ale nie stawiaj na Dasha, bo spłoszysz moje ofiary i zrujnujesz szanse na wygraną. - Pochylił się ku bratowej. - Pójdziesz z nami, Vixen?