Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/hotel.wolomin.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra17/ftp/hotel.wolomin.pl/paka.php on line 5
- Zdaje się, że nie mam z czego, skoro przyszły mąż ma zamiar szastać moimi pieniędzmi jak własnymi! - odparła ostro Clemency. Jej policzki znów się zaróżowiły.

- Zdaje się, że nie mam z czego, skoro przyszły mąż ma zamiar szastać moimi pieniędzmi jak własnymi! - odparła ostro Clemency. Jej policzki znów się zaróżowiły.

  • Julianda

- Zdaje się, że nie mam z czego, skoro przyszły mąż ma zamiar szastać moimi pieniędzmi jak własnymi! - odparła ostro Clemency. Jej policzki znów się zaróżowiły.

25 January 2021 by Julianda

- Twój prawnik na pewno cię zabezpieczy, jestem tego pewna. - Ten markiz jak właściwie się nazywa? - westchnęła w końcu dziewczyna. Eleanor podeszła do biblioteczki i wyjęła zeń opasły tom. - Niech się zastanowię. To wydanie zeszłoroczne, więc nowy markiz będzie najstarszym synem. O, już mam! Storrington, tak, nazywa się Alexander d’Evnecourt Ludovic Theobald. - Co za nazwisko! - Mogłabym cię za to stłuc na kwaśne jabłko, Clemency! Zaproponowano ci wspaniałą partię, a ty zachowujesz się jak grymaśne dziecko. - Może jakiś inny kawaler zawładnął jej sercem? - dro¬czyła się Mary. - Nn... nie - Clemency zaczerwieniła się po uszy. - Nie zabrzmiało to zbyt przekonywająco - zauważyła Eleanor, zamknęła książkę i przyjrzała się uważnie przy-jaciółce Clemency przybrała bardziej stanowczy wyraz twarzy. Chociaż uwielbiała obie siostry, wiedziała, że są potwornymi plotkarkami. Gdyby zdradziła się choć jednym słowem o zdarzeniu w Richmond Park, nie byłoby końca roz¬ważaniom na ten temat. - A w ogóle skąd o tym wszystkim wiecie? - zapytała żywo. - Twoja matka opowiedziała naszej, oczywiście w naj¬głębszej tajemnicy - zachichotała Mary. - Na szczęście akurat stałyśmy z Eleanor w przedpokoju. - Ustawiałyśmy kwiaty - poprawiła ją siostra. - Naturalnie trudno było nie podsłuchać, prawda, Nell? - Kiedy to było? - We wtorek. Dzisiaj jest czwartek. A więc matka nie zamierzała jej o tym powiedzieć, mimo że miała ku temu stosowną okazję, pomyślała z irytacją Clemency. Wydało się jej, że zna motywy, jakimi kierowała się rodzicielka - była to miesza¬nina zazdrości, urazy i ambicji towarzyskich. W żadnym razie nie zgadzały się one z zasadą ojca, która brzmiała: „Jeśli będzie kochał moją córkę oraz ciężko i uczciwie pracował, nieważne, skąd pochodzi”. - Wierutne bzdury, panie Hastings - rzekła na to matka. - Z pewnością chciałbyś zapewnić córce wszystko, co najlepsze. - Moja droga, nasza Clemency nie jest eksponatem na wystawie zwierząt - odciął się wówczas pan Hastings, spoglądając znacząco znad okularów. Teraz, kiedy matka postanowiła wyjść ponownie za mąż, i to w tak nieprzyzwoicie szybkim tempie, Clemency odebrała to jako rażący brak szacunku dla ojca i uwłaczanie jego pamięci. Opuściła dom Ramsgate’ów głęboko zamyślona. Kochany tatuś, był dla niej zawsze taki dobry. Nigdy też nie poparłby takiego związku, zwłaszcza bez uprzedniej rozmowy i uzys¬kania zgody córki. Pani Hastings-Winborough była wyblakłą blondynką tuż po czterdziestce, której włosy zawdzięczały swój jasny kolor bardziej talentowi fryzjera aniżeli naturze. Jej twarz, kiedyś uważaną za ładną, mącił teraz przykry grymas gniewu i rozdrażnienia. Nie była też na tyle inteligentna, aby zdać sobie sprawę, że do jej wieku i pozycji bardziej pasuje dojrzały styl ubierania. Gdy skończył się okres żałoby, zaczęła się stroić w dziewczęce róże i błękity, kultywując swój rzekomo młodzieńczy urok. Uwielbiała, kiedy posądzano ją, że jest starszą siostrą Clemency. - Biedna mała, taka cicha i pogrążona w książkach - świergotała do ucha jednemu z przyjaciół męża. - Czasem wydaje mi się, że lepiej się bawię i czerpię więcej radości z tańców i przyjęć niż ona! - Zapewne, droga pani - odparł starszawy wielbiciel, wiedząc, że nie może dać innej odpowiedzi. - Pani pod każdym względem prześciga córkę, proszę mi wierzyć! Lady Helena poznała panią Hastings-Winborough za pośrednictwem pani Durham i od razu odniosła wrażenie, że ma do czynienia z wyjątkowo głupią kobietą. Przy okazji potwierdziła pogłoski o nieprzeciętnej urodzie córki i wyso¬kości posagu. Jednakże wiedziała, że jeśli panna Hastings-Whinborough okaże się równie ograniczona jak jej matka, to nic nie wyjdzie z najbardziej misternych planów. Z drugiej strony uroda dziewczyny może zachęcić do ożenku jej bratanka - znanego konesera kobiecych wdzięków. W każ¬dym razie, jeżeli tylko Lysandrowi uda się zaciągnąć pannę do ołtarza i zapewnić familii nowego dziedzica, nie będzie miało większego znaczenia, że zostawi ją później w Candover. To może w istocie okazać się lepszym rozwiązaniem niż narażanie pięknej, acz głupiutkiej i nie obeznanej ze zwyczajami socjety panienki na ataki każdego eleganta w mieście. Tak też rozumowała lady Helena, a tymczasem pani Durham zaprowadziła ją wraz z panią Hastings-Whinborough do małego pokoiku na tyłach plebani i zostawiła je tam dyskretnie na rozmowę w cztery oczy. Lady Helena obserwowała z ponurym rozbawieniem, jak jej towarzyszka stroi dziwaczne pozy, poprawia włosy i fal¬banki przy sukni i bezustannie demonstruje kolekcję drogich pierścionków. - Przysięgam, lady Heleno, nie mam pojęcia, dlaczego pani chce ze mną rozmawiać. - Przebiegła w pamięci listę książąt, hrabiów i lordów, dochodząc w końcu niechętnie do jakiegoś zabłąkanego markiza. Bratanek lady Heleny Candover - że też nie potrafiła od razu skojarzyć... - Nie marnujmy zatem czasu - wtrąciła obcesowo lady Helena, chcąc jak najszybciej zakończyć ten nudny interes i wrócić do Candover, zanim się oszczeni jej ulubiona suczka Millie. - Słyszałam, że ma pani piękną córkę. - Och, tak, milady! Ma dopiero dziewiętnaście lat i nie dałaby pani wiary, jaka jest słodka. Z pewnością, pomyślała sarkastycznie lady Helena. - Pani Hastings-Whinborough, chodzi o to, że mój brata¬nek szuka odpowiedniej żony. Jest ostatnim markizem Storrington. Wdowa westchnęła i uniosła wzrok w stronę sufitu. - Ci niepoprawni młodzieńcy, zawsze ociągają się z ożen¬kiem... - Uśmiechnęła się nieszczerze i pomachała palcem. - Moja córka, poza urodą, posiada też piękny posag w wysokości stu tysięcy funtów. Naturalnie, nie będzie mogła nim rozporządzać aż do dwudziestego piątego roku życia, chyba że do tego czasu wyjdzie za mąż, ma się rozumieć, za zgodą moją i naszego prawnika, pana Jamesona. - Ufam, że propozycja związku córki z markizem uzyska pani całkowite poparcie. - Lodowaty głos lady Heleny przeciął powietrze. - Ależ, milady, nie śmiałabym nawet sugerować... - wy¬jąkała zdetonowana rozmówczyni. - Chciałam jedynie... Naturalnie, moja córka byłaby wielce zaszczycona, gdyby wybór jego lordowskiej mości przypadkiem padł na nią. Jako markiza... - Niestety - ciągnęła lady Helena, zadowolona, że poka¬zała pani Hastings-Whinborough, gdzie jej miejsce. - Mój bratanek wraz z tytułem odziedziczył również długi ojca. Jednak mogę pośpieszyć z wyjaśnieniem, iż on sam nie jest rozrzutnikiem. - Nie uważała za konieczne dodać, że jego szczęście w grze w karty uważane jest powszechnie za fenomenalne. - Tak więc mój bratanek ma szczerą nadzieję uratować od bankructwa rodzinną posiadłość, zapewnić utrzymanie młodszej siostrze i zarządzać majątkiem sprawnie i z dużym zyskiem. Pani Hastings-Whinborough, nie ukry¬wam, że obecne okoliczności nie pozwalają mu wybrać żony spośród dam równych mu stanem. Gdyby tak było, nasza rozmowa nie miałaby w ogóle miejsca! - Całkowicie to rozumiem, milady - odparła wdowa z szacunkiem, uświadomiwszy sobie z całą ostrością, że być uważaną za niegodną markiza jest nieodwracalnym piętnem w towarzystwie. Lady Helena uśmiechnęła się miło. Dopóki było wystar¬czająco jasne, kto komu robi zaszczyt w proponowanym związku, mogła traktować całą sprawę z wyniosłą pobłaż¬liwością. - Jak pani słusznie zauważyła, pani Hastings-Whinborough, młodzi mężczyźni wykazują irytującą opieszałość, gdy idzie o kwestię małżeństwa. Proponuję zatem za¬aranżować spotkanie młodych w sposób jak najbardziej nieformalny. Jeśli pani się zgodzi, przywiozę mego bra¬tanka w najbliższy piątek na herbatkę. Będzie miał okazję poznać pani córkę bez składania jakichkolwiek deklaracji. - Zaległa chwila ciszy. - Co więcej, ufam, iż także nieformalne spotkanie może ułatwić wzajemną prezentację, a nawet sprawić, że się polubią. - Lady Helena zawahała się na moment. - Mój bratanek jest człowiekiem nader niezależnym i sam rozporządza swoim losem. Byłoby lepiej, gdyby panna Hastings-Whinborough nie wiedziała zawczasu o celu naszej wizyty. Nie chcia¬łabym jej wprawić w przykre zakłopotanie, jeśli jego lordowska mość nie zaakceptuje kandydatury. Bo nawet ja, droga pani Hastings-Whinborough, nie mogę zmusić go do małżeństwa! Wdowa milczała i tylko wydęła usta. Nie miała zamiaru postąpić zgodnie z życzeniem lady Heleny. Już ona zmusi Clemency do uległości! Krnąbrna panna, pozostawiona sama sobie, z pewnością pojawi się w jakiejś niepozornej sukienczynie z batystu, z włosami związanymi zwykłą wstążką, mamrocząc pod nosem. Bóg jeden wie, jakie mądrości wyczytane w książkach! A przecież nic tak nie odstrasza mężczyzn, jak kobieca inteligencja. Musi powiedzieć o tym córce. Trzeba ją także porządnie ubrać i uczesać, najlepsza będzie nowa różowa suknia. Przede wszystkim zaś należy ją nauczyć szacunku dla opinii markiza. Pani Hastings-Whinborough wstała i dygnęła lekko w uznaniu łaskawości lady Heleny. Zapewniła jeszcze, że nie musi się niczego obawiać, bowiem jej kochane dziecko jest należycie wychowane. Lady Helena stłumiła w zarodku nasuwające się złe myśli. Niestety, spełniły się najgorsze przeczucia Clemency. W czwartkowy wieczór siedziała w salonie ze spuszczoną głową i wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w swoje hafty, starając się powstrzymać drżenie rąk. A zatem wszystko zostało uzgodnione, jak powiedziała matka. Ma się odpowiednio uczesać - mama zaprosiła w tym celu swoją fryzjerkę Adelę - i włożyć tę okropną różową suknię z jedwabiu. Ponadto dowiedziała się, że nawet ciotka markiza pochwala ten związek, a Clemency powinna być wdzięczna matce i bez względu na wszystko zgadzać się z każdym słowem markiza. A jeżeli przyszłoby jej do głowy sprzeciwić się tym życzeniom, ciągnęła pani Hastings-Whinborough, wyczuwając wrogość córki, lecz nie pozwalając jej wyrazić swojego zdania, już wkrótce tego pożałuje, ona bowiem nie zechce mieć nic wspólnego z tak wyrodną córką. Dla opamiętania się odeśle ją wtedy do Barnet, do ciotki Whinborough. Na te słowa Clemency spojrzała z przerażeniem na wykrzywioną triumfalnym uśmiechem twarz matki. Ciotka Whinborough prowadziła pobożny, niemal ascetyczny tryb życia i była znana z surowości i nieugiętości charakteru. Clemency pamięta do dzisiaj jedyną wizytę w jej domu, gdy zobaczyła skuloną w kuchni, posiniaczoną dziewczynę, pobitą z jakieś błahej przyczyny. Na prośbę Clemency interweniował w tej sprawie ojciec i zagroził ciotce wstrzymaniem wy¬płacania jej pensji, jeżeli nie zaprzestanie maltretowania służby. Ciotka Whinborough nigdy nie zapomniała Clemency tego incydentu i matka doskonale o tym wiedziała. - Clemency, słuchasz mnie? - Tak, mamo - odparła posępnie dziewczyna. - Oczekuję z twojej strony pełnego współdziałania. Rozbierając się tego wieczoru, Clemency miała uczucie, jakby znalazła się w potrzasku. Zdesperowana, nie widziała żadnej możliwości ucieczki z tej pułapki. Z początku zastanawiała się, czy w tej sytuacji nie zdać się na łaskę i niełaskę nieznanej ciotki markiza, lecz szybko odrzuciła podobne myśli. Do sypialni weszła pokojówka Sally i zdu¬miała się, gdy zastała swoją panią bladą, siedzącą w mil¬czeniu na skraju łóżka i wpatrującą się bez celu przed siebie. Sally, hoża dziewczyna o kasztanowych, podskakujących wraz z każdym ruchem włosach, służyła wcześniej u pewnej skąpej księżnej i często raczyła Clemency niewybrednymi opowieściami o arystokracji. Przywiązała się bardzo do swej nowej pani, która okazała się po dziesięciokroć hojniejsza niż poprzednia, a ponadto o wiele młodsza i piękniejsza.

Posted in: Bez kategorii Tagged: oddam pieska yorka, nie mam ochoty na swojego faceta, jak się całować z języczkiem,

Najczęściej czytane:

widokiem włosów Flic, nie rozumiał ani jednego słowa.

Nagle Imogen przepchnęła się między nimi do stojącego w płomieniach pokoju. - Nie!!! - Flic wciąż klęczała. - Imo, nie! ... [Read more...]

scenie? - zamyślił się Tanner. - Już to widzę. Tanner, Książę

Komedii. Taki mógłbym mieć pseudonim artystyczny. - Jasne. - Wiesz, pomysł, by odpuścić sobie te wszystkie męczące ... [Read more...]

niechętnie przyjmowała jego awanse. Pod tym względem

ona i Shey zachowywały się podobnie. W połowie tygodnia sytuacja się pogorszyła, bo Tanner zaczął przysyłać kwiaty. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 hotel.wolomin.pl

WordPress Theme by ThemeTaste