Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/hotel.wolomin.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra17/ftp/hotel.wolomin.pl/paka.php on line 5
wielopłaszczyznowego i skomplikowanego. Chloe mogła teraz czuć

wielopłaszczyznowego i skomplikowanego. Chloe mogła teraz czuć

  • Julianda

wielopłaszczyznowego i skomplikowanego. Chloe mogła teraz czuć

17 January 2021 by Julianda

się rozczarowana życiem, a nawet niemal urażona. Wychowana w 150 cieplarnianych warunkach dziewczynka nagłą chorobę i śmierć ojca uznała swego czasu za coś najgorszego, co los mógł jej zesłać. - Czy mama miała jakieś życzenia? - spytała nagle Flic. - W sensie pogrzebu, rzecz jasna. - O niczym takim nie wiem - odparł Matthew. - Ani ja - dodała Sylwia. - A co z jej testamentem? - zainteresowała się Flic. - Nie wiem... Nie widziałem go. - Naprawdę? - Imogen wydawała się zdziwiona. - Nie myślałem o tym. - I nie szukałeś go? - pytała dalej Flic. - Nie. Przypuszczam, że jest u jej adwokata. - To Bill Standish - wtrąciła Sylwia. - Testament leży u niego, telefonował do mnie kilka dni temu. - Spojrzała na Matthew. - Jestem wykonawcą, a Bill to stary przyjaciel. Na pewno niedługo skontaktuje się z tobą. - Świetnie. - To, że Sylwia jest wykonawcą, nie zaskoczyło Matthew, bo Karolina wspominała mu o tym kilka miesięcy wcześniej. Zastanawiała się wtedy, czy nie skorygować testamentu, tak żeby obejmował i jego, Matthew zaś zaproponował odłożenie tego projektu do czasu, aż będą kilka lat po ślubie. - Możemy mieć „Cichą noc" na pogrzebie? - spytała znienacka Chloe. - Przecież to kolęda, a nie hymn - odpowiedziała Flic. - Zaraz zaproponuje Robbiego Williamsa - mruknęła Imogen. - Zamknij się! - wrzasnęła Chloe. - Chodzi o pogrzeb mamusi, a wy umiecie tylko być wredne! - One mówią tylko o muzyce - zauważyła spokojnie Sylwia. - Wcale nie! Robią sobie ze mnie jaja, tak jak zawsze! Nienawidzę tego! - Chloe zerwała się i wybiegła z kuchni. - Cholera. - Imogen wyglądała na wystraszoną. - Porozmawiam z nią - ofiarowała się Flic, wstając. - Za chwilę - powstrzymała ją Sylwia. - Przecież już skończyliśmy, prawda? - Flic spojrzała na Matthew. - Powiedziałyśmy, że nie mamy nic przeciwko temu, żebyś zorganizował pogrzeb, tylko masz nas o wszystkim informować, tak? - W porządku. - Więc chyba mogę już wyjść, Groosi? 151 - Oczywiście. Imo, ty także, jeśli chcesz. Imogen wstała. - Groosi, nie nagadasz mi za to, że klnę? - Nie... Sama chętnie puściłabym wiązankę. Matthew uśmiechnął się, ale nie odezwał. Był świadom, że pytania o testament stanowiły swego rodzaju test, który prawdopodobnie zaliczył. Jeden powód do oskarżeń mniej. No i doszli do porozumienia w sprawie pogrzebu, co raczej go zdziwiło. Ze wszystkich sposobów na przełamanie kryzysu ten był najsmutniejszy. Pogrzeb odbył się w środę, jedenastego października, o

Posted in: Bez kategorii Tagged: makijaż pomarańcz, fryzury komunijne dla mamy, kombinezon lata 70,

Najczęściej czytane:

i, małe nożyczki i ...

malutki nożyk, ostry jak skalpel chirurgiczny. Mój ulubiony. Ostrze nadaje się doskonale. ... [Read more...]

116

Reed zastanawiał się nad tym, co usłyszał. Morrisette, ta wygadana cwaniara, była świetną policjantką i znała się na swojej robocie. - Czy Montgomery miał alibi na noc pożaru? - Niepodważalne. Był w domu z Bernedą, tak przynajmniej zeznał. - A ona co mówiła? - Potwierdziła jego słowa, ale to schorowana kobieta. Chodząca apteka. Pewnie już z nim wtedy nie spała. Wiesz co myślę? Powiedziała, co musiała. Zamknęła prasie usta i uratowała męża przed krzesłem elektrycznym. Wątpię, czy kiedykolwiek dowiemy się prawdy. - Jeszcze jedną colę? - Kelnerka podeszła do nich, lawirując między pustymi stolikami. - Tak. - A pan? - zwróciła się do Reeda. - Jeszcze jedno piwo? - Tak, poproszę. - Zaraz przyniosę. - Uśmiechnęła się do Reeda. - Leci na ciebie - zauważyła Morrisette, patrząc za długonogą kelnerką odchodzącą w kierunku baru, gdzie właśnie usiedli dwaj mężczyźni w czapeczkach bejsbolowyeh, koszulach roboczych, niebieskich dżinsach i kowbojkach. - Skąd wiesz, że to nie na ciebie leci? - Chyba stąd, że gdy spojrzała na ciebie, jej oczy mówiły „bierz mnie”. - Może tylko odgrywa przed tobą trudną do zdobycia. Sylvie uśmiechnęła się, dwaj faceci sprawdzili wynik w telewizorze, zabrali drinki, poszli do stołu bilardowego i zaczęli grać. - Nie jest w moim typie. Lubię duże blondyny z wielkimi cyckami. - Mrugnęła do Reeda. - Zawsze podobały mi się silne kobiety. - Jesteś chora. - Niewykluczone, ale nie tak chora jak rodzinka Montgomerych. Zapamiętaj to sobie. Myślę, że Hannah, najmłodsza siostra, też spotykała się z Bandeaux. Może nawet dała mu jakieś pieniądze. Nie wolno jej ruszyć funduszu powierniczego, dopóki nie skończy dwudziestu pięciu lat, ale i tak ma kupę forsy. Próbowałam z nią porozmawiać, ale jak dotąd bez powodzenia. Nagrałam się tylko kilka razy na sekretarkę. Nie jest jedyną osobą z rodziny, która miała interesy ze zmarłym. Na przykład Dickie Ray Biscayne, jeden z dzieciaków Copper, pracował dla Bandeaux. Nieoficjalnie - w papierach nie ma na to żadnego dowodu. Był gorylem tego kutasa, takim lewym ochroniarzem. - Nie spisał się najlepiej - zauważył Reed, marszcząc brwi. Coś za dużo tych związków między przeklętymi Montgomerymi i Biscayne’ami. - To gorsze niż wieczorny serial w telewizji. - Żartujesz? To gorsze niż przedpołudniowa telenowela. - Morrisette dokończyła kanapkę, drużyna Redsów zdobyła punkt, a mężczyzna przy barze zaklął i zamówił kolejne piwo. Drzwi baru otworzyły się i do środka wparowała Diane Moses. Idealna fryzura i jak zawsze surowy wyraz twarzy. Spojrzała w ich kierunku. - Popatrz, ale mamy szczęście! Może nasza ekspertka badająca miejsca zbrodni rzuci światło na sprawę. Morrisette pomachała. Diane skinęła głową, zatrzymała się na chwilę przy barze, wzięła kieliszek wina i podeszła do ich stolika. 117 - Pewnie oczekujecie ode mnie jakiejś wskazówki, która pomoże wam rozgryźć sprawę Bandeaux - powiedziała, sadowiąc się koło Morrisette. - To by nam bardzo pomogło. - Reed dokończył piwo. - Rozmawialiście z Jego Wysokością? - St. Claire’em? - Jasne, a z kim? - Diane upiła łyk wina i skrzywiła się. - Chwileczkę. Wlali mi tu octu, a ja nie jestem dzisiaj w najlepszym humorze. - Podeszła do baru, wdała się w ostrą dyskusję z barmanem i wróciła z nowym kieliszkiem. - Dużo lepsze - stwierdziła, upijając łyczek. - Dowiedzieliście się czegoś nowego? - zapytał Reed. - Właśnie dostałam wyniki badań substancji chemicznych w jego krwi. Przesłałam je do was faksem. Był tam alkohol, GHB, śladowe ilości ecstasy i uważajcie... ślady epinefryny. Tak jakby udało mu się dotrzeć do zestawu przeciwwstrząsowego i wstrzyknąć sobie lekarstwo. - Zanim podciął sobie albo zanim ktoś mu podciął żyły. - Zgadza się. - Więc tak: Josh odleciał po ecstasy, napił się z kimś trochę wina, wino okazało się uczulające i wywołało wstrząs. Facet zrobił sobie zastrzyk z epinefryny, a jak doszedł do siebie, wiedział już, że nic mu nie będzie, że nie umrze, to napisał na komputerze list pożegnalny i podciął sobie żyły. - Albo ktoś to zrobił za niego. - Zupełnie jakby ktoś chciał go dwa razy zabić. - Reed spojrzał badawczo. - Raz za pomocą wina, ale Bandeaux miał leki i zdołał się uratować. Potem zabójca uderzył ponownie i tym razem dokończył dzieła. Reed odsunął talerz, gdy kelnerka przyniosła colę i piwo. - Coś jeszcze? Co ze szminką na kieliszku? - To szminka marki New Faces, nazywa się „W różowym nastroju”. Jak na ironię, jeśli weźmiemy pod uwagę, co przydarzyło się panu Bandeaux. - Oczy Diane błysnęły. - Można ją kupić w każdym większym luksusowym sklepie. Na szczęście to dość nowy kolor, jest na rynku dopiero od dwóch lat. Reed spojrzał na Morrisette. - Zajmę się tym - powiedziała. - Sprawdzimy w miejscowych sklepach i w internecie. Diane Moses powiedziała: - Wiecie już, że na dywanie znaleźliśmy krew nienależącą do Bandeaux, oprócz tego w odkurzaczu natknęliśmy się na obce włosy. Porównaliśmy je z włosami Caitlyn, Naomi Crisman i zwierzęcą sierścią. Wyglądają na psią sierść. Sprawdzamy to jeszcze. - Bandeaux i jego dziewczyna nie mieli zwierząt - zauważył Reed. - Była żona ma. - Morrisette skończyła drugą colę. - Może bawiła się z psiakiem, oblazła sierścią, potem odwiedziła Josha i kilka włosów spadło na dywan. - Możliwe, że mieli tego psa, kiedy jeszcze razem mieszkali, i zabrała go ze sobą w odwiedziny. Sąsiad twierdzi, że często tam bywała. - Reed wytarł usta serwetką. - A może to jakiś inny pies. Tak czy inaczej, myślę, że czas zdobyć nakaz przeszukania domu Caitlyn Bandeaux. Zobaczymy, czy żonka nie ukrywa tam narzędzia zbrodni. ... [Read more...]

– Dziękuję za pomoc – mówi. Taka uprzejma i dobrze wychowana.

– Mów mi Sherry. Samochód jest na zewnątrz – odpowiadam i razem idziemy na parking, gdzie już czeka wóz patrolowy. Otwieram tylne drzwiczki. – Daj bagaż – proponuję. Robi to posłusznie, oddaje nawet torebkę, w której, jak się ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 hotel.wolomin.pl

WordPress Theme by ThemeTaste